Żyję.
Nawet całkiem nieźle, ale... Tęsknię.
Tęsknię za panowaniem nad sobą, za samokontrolą. Za podobaniem się, albo przynajmniej względnym podobaniem samej sobie. Bo przytyłam, i to całkiem sporo.
Nie chcę wracać. I chcę. Nic już nie wiem. Tyle się zmieniło przez ponad rok jak mnie tu nie było, pewnie większości z Was już tu nie ma, przestałyscie mnie obserwować. Ale czułam potrzebę napisania, więc piszę.
Mam straszny mętlik w głowie, studia raczej nie pomagają w zebraniu myśli, bo nie ma na to czasu. Napisanie tego posta pewnie też przypłacę snem, ale cóż... Może warto, a może nie.
Totalny chaos w tych wypocinach, trochę jak w moim życiu i w lodówce. Ale pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, więc czym ja się przejmuję.
Gdyby ktoś jednak czytał...
Buziaki, (coraz większa) Aggie.
Hej :) nie martw się dasz rade powrócić do fajnej figury, będę Cię wspierać bo sama wiem jak trudno utrzymać się na początku, sama zaczynam :) pozdrawiam i trzymaj się
OdpowiedzUsuńHej :) nie martw się dasz rade powrócić do fajnej figury, będę Cię wspierać bo sama wiem jak trudno utrzymać się na początku, sama zaczynam :) pozdrawiam i trzymaj się
OdpowiedzUsuń