środa, 31 grudnia 2014

#45 45,7 kg

Miałam już dzisiaj nie pisać, ale napiszę, bo przyszła mi rozkmina.

Weszłam na kompa, bo normalnie siedzę na telefonie. I zaczęłam przeglądać obserwowane blogi, i szczerze mówiąc, zrobiło mi się strasznie smutno. Połowa z nich, w tym moje ukochane Motylki, po prostu zniknęły bez słowa wyjaśnienia. Wszystko fajnie, jeżeli ułożyły sobie życie bez any. A co jeśli nie? Martwię się, bo są 2 opcje. Albo coś się stało, albo mają nas głęboko w poważaniu. Ani jedno, ani drugie nie nastraja optymistycznie :(

Dlatego mam do Was ogromną prośbę. Jeżeli zdecydujecie się odejść - napiszcie. Bo niepewność jest najgorsza. Wszystkie Motylki będą się cieszyć, że Wam się udało. Ale nie zostawiajcie za sobą posta, w którym piszecie "od jutra zaczynam SGD", bez żadnego komentarza przez 3 miesiące.

Tak troszkę melancholijnie, ale poza tym wszystko super, dzisiaj co prawda pozwoliłam sobie na odrobinę bardziej kaloryczne śniadanko, ale czasem trzeba.

Jeszcze raz Wam życzę 2015 lepszego od 2014!

Trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*




wtorek, 30 grudnia 2014

#44 45,9 kg


Waga stanęła, mam nadzieję, że do jutra nie urośnie.

Nie wiem, ile dzisiaj zjadłam, bo piekłam ciasteczka i wiadomo, jak to jest :D Ale wcześniej zjadłam jakieś 400 kcal, więc w moim limicie (700) zmieściłam się na 100% ^^ Jutro cheat day, mimo to w dzień zjem najmniej jak się da.

Byłam na przymiarce! Sukienka jest śliczna, i tak jak chciałam - trzeba ją trochę zwęzić! A wiecie, co jest najlepsze? Że moja mama nie zorientowała się, że to ja schudłam, tylko myślała, że krawcowa źle wzięła miarę! No ale 1,5 kg to jednak jest różnica. Jaram się :D Jest przecudowna!

Nie wiem, czy jutro napiszę. Dlatego w razie czego już teraz życzę Wam super Nowego Roku. I tak jak zawsze, życzenia noworoczne zamykam w 1 zdaniu - życzę Wam, aby następny rok był lepszy niż poprzedni ^^

Ok, to chyba tyle na dzisiaj. Trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*

poniedziałek, 29 grudnia 2014

#43 45,9 kg


Tak, tak, dobrze widzicie. Zeszłam poniżej 46 kg!!! Dawno nie byłam aż tak zadowolona ^^

Dzisiaj zjadłam ok. 550 kcal i odkryłam, że barszcz ma bardzo mało kalorii. Szklanka to ok. 40! Człowiek uczy się przez całe życie xD

Przymiarka przesunięta na jutro, bo krawcowa coś się nie mogła dzisiaj ogarnąć i zadzwoniła. Dla mnie spoko, 1 dzień więcej na zrzucenie, chociaż dużo nie zrobię przez dobę, no ale zawsze coś.

Jakie macie plany na Sylwestra? Ja idę do znajomych i od razu zakładam cheat day. Nie ma co się oszukiwać, zjem i wypiję dużo, także nie ma co. Zresztą sama upiekę ciasteczka z pierdyliardem kalorii. Ale potem już aż do studniówki ścisłe 600 kcal dziennie. Mam nadzieję, że od jednego dnia nic się nie zmieni.

W sumie nie wiem, o czym jeszcze miałabym napisać. Nic nie robiłam dzisiaj cały dzień, po zakupy w końcu nie poszłam, bo wstałam o 11:30 i nie mogłam się zebrać w sobie. Tak już mam, jak za późno wstanę to nie mogę się ogarnąć. Dzisiaj pójdę spać max o północy i wstanę najpóźniej o 9.00, więc koło 11.00 powinnam być gotowa. Muszę pójść do Rossmana, bo skończył mi się cień do brwi i muszę kupić nowy. Przy okazji może kupię rzeczy do ciasteczek i jakieś warzywa typu ogórki czy pomidory.

Ok, to chyba tyle na dzisiaj, trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*

niedziela, 28 grudnia 2014

#42 46,3 kg


Widzicie tą wagę? Najniższa jaką miałam!!! Jestem dumna <3

Wczoraj było 46,5, więc miałam jeść po 600-700 kcal. Wczoraj było 720, a dzisiaj 680, chociaż wspomagane przez gumy do żucia, oczywiście bezcukrowe. No i wczoraj sporo było w tym słodyczy, dzisiah dużo mniej (ok. 80 kcal). Mimo wszystko jestem zadowolona ^^

Przeczytałam już wszystko co dostałam na święta, a nawet więcej! Przez 2 dni 2,5 książki to chyba niezły wynik :D Od jutra muszę wziąć się za lekturę, ale podobno jest całkiem spoko ("Granica").

Wczoraj kupiłam sobie kopertówkę na studniówkę i prześliczne skarpetki, cieplutkie, długie, w platki śniegu. Słodziarstwo <3

Muszę jutro wyskoczyć na zakupy, jak nie będzie bardzo zimno to się przejdę na pieszo. Brakuje mi ruchu na świeżym powietrzu. Ostatnio zaczęłam ćwiczyć zumbę, oczywiście z YouTubem w domu. Powiem tak, pół godziny zumby dziennie i czuję się usatysfakcjonowana tym, co zrobiłam :)

Jutro mam też przymiarkę sukienki, cieszę się, a jednocześnie okropnie denerwuję. Mam nadzieję, że będzie wyglądała dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłam. Chyba się rozpłaczę jeśli będzie inaczej :(

Ok, to chyba tyle, trzymajcie się cieplutko :*

piątek, 26 grudnia 2014

#41 Święta, święta i po świętach...


Te święta? Średnio/porażka/sukces.

Średnio, bo w Wigilię nie było dramy. Zjadłam dość sporo, ale zamknęłam się w 1500 kcal, czyli jak na święta całkiem spoko.

Porażka, bo wczoraj wpieprzyłam pierdyliard kalorii. Nawet nie chciało mi się liczyć. Na początku dnia byłam z siebie dumna, a potem równia pochyła. Pewnie ze 3000 kcal.

Sukces, bo dzisiaj. Zjadłam mały, cienki plaster schabu pieczonego (~50 kcal), cukierka (~50 kcal) i małą porcję rosołu z makaronem (~200 kcal), co razem daje 300 kcal. Oprócz tego hektolitry wody i herbat.

Jutro się ważę, boję się jak cholera. Jeśli będzie więcej niż 47,5 kg to robię to, co dzisiaj, czyli jem tyle, żeby nie wzbudzać podejrzeń rodziców. Jeśli nie, to jem ok. 600-700 kcal w miarę zdrowo.

Mam nadzieję, że Wasze święta były udane. Ja dostałam super prezenty, w tym perfumy (DKNY be delicious), sweter, bluzkę, sukienkę (<3), 2 książki, szlafrok (różowy, wyglądam jak Królewna Balonowa z Pory na Przygodę xD) i, oczywiście, mnóstwo słodyczy, które mam zamiar oddać bratu, kiedy nie będzie rodziców.

Ok, to chyba tyle, trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*

wtorek, 23 grudnia 2014

#40 Nie potrafię

Nie chudnę.

Przez czas od ostatniego posta nie schudłam ani grama. Nie wiem co robić. Chyba już nie umiem chudnąć.

Ważę 47,5 kg. Do studniówki chcę 45. Do przymiarki sukienki mam 6 dni i muszę schudnąć minimum 1 kg. Czyli dzisiaj ryż zjadłam śniadanie, na obiad zjem ryż a warzywami, potem już nic, tylko wodę i herbatę. Jutro max 1 owoc poza wigilią, bo będę u dwóch babć na kolacjach, więc nic poza tym nie mogę zjeść nic. Zresztą wszyscy będą tak zabiegani, że nikt nie zauważy. 

Wybaczcie, że nie pisałam, ale było mi po prostu wstyd.

Teraz poczytam Wasze blogi, bo mam ogromne zaległości.

Trzymajcie się Kochane :*

piątek, 12 grudnia 2014

#39,5 Kontynuacja

Ok, w tamtym poście o odchudzaniu, tutaj o moim życiu, krótko, dlatego "połówka" w tytule :)

Nie jest tak źle, jak by się mogło wydawać. Owszem, nie podoba mi się to jak wyglądam, ale poza tym jest całkiem do rzeczy :D

Więc tak, nie wiem, czy kiedyś o tym wspominałam, ale moją ogromną pasją jest muzyka. Muzykę pisałam od zawsze (tzn. chwyty na gitarę, melodię etc), ale nigdy nie pisałam tekstów. Ostatnio zaczęłam :D Napisałam jedną piosenkę, mało skomplikowaną i taką raczej naiwnie-słodko-dziewczęcą, ale druga jest w trakcie i jest trochę poważniejsza. Obie są po angielsku (jakoś łatwiej mi w tym języku). Jestem z siebie niesamowicie dumna ^^ Może kiedyś się odważę i wrzucę je na YouTube? Zobaczymy.

W szkole jak w szkole, raz lepiej, raz gorzej, tragedii nie ma. W przyszłym tyg mam próbne matury, wtedy się wszystko okaże :D

Pisałam już, że znalazłam sukienkę. Był jeden jedyny rozmiar (36) i wisiał na mnie, jak to określiła moja mama, jak na kołku. Więc obfotografowałam i poszłam do krawcowej, i będę miała szytą taką samą, tylko inny kolor. Jest piękna! Długa, z lekką stójką, wycięciem między stójką a biustem i na plecach, cała z czarnej koronki, a od biustu w dół pod koronką chabrowa satyna. Do tego czarne szpilki, kopertówka i upięte włosy i ruszamy na podbój Hollywood :D

Ok, to chyba tyle z tego, co się w moim życiu zmieniło w ciągu ostatniego, czy ja wiem, tygodnia? Miesiąca? W sumie i to i to, wcześniej nic się nie działo :D

Trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*

#39 FUCK

Jednak wracam.
Na wstępie zaznaczam, że będę jeść, nie będę się głodzić.
Ale wracam.
Dlaczego?

Bo nie schudłam, a nawet "na stałe" przytyłam ok.1 kg. Gdyby to były wahania to bym się nie przejmowała. Ale to nie są wahania, tylko stały przyrost. I nie podoba mi się to.
Było 46,5, jest 47,5.

Bo byłam wczoraj u krawcowej (szyję sukienkę, znalazłam perfekcyjną, ale nie było rozmiaru, więc szyję). Mam 67 cm w talii, miałam 65. Co prawda krawcowa mierzyła na "luzie", a ja raczej ciasno i bez ubrania, ale to i tak max 0,5 cm różnicy.

Bo za miesiąc mam studniówkę i chcę wyglądać idealnie. Chcę, żeby na przymiarce sukienki (29 grudnia) okazało się, że trzeba ją zwęzić, bo jest za szeroka.

Bo dalej kusi mnie mój pierwszy cel, który chciałam osiągnąć.

Pieprzone 45 kg.

Wiecie, z jednej strony, gdy patrzę w lustro, widzę, że jestem szczupła, że wyglądam dobrze. Patrzę na wagę, liczę BMI i widzę, że jest w dolnych granicach normy.
Ale kiedy patrzę w dół na swoje ciało, widzę, że wyglądam jak szynka. Gruba, różowa szynka.

Chcę to zmienić.

Więc wracam.

Mam nadzieję, że nie na dobre...

Trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*