piątek, 12 grudnia 2014

#39 FUCK

Jednak wracam.
Na wstępie zaznaczam, że będę jeść, nie będę się głodzić.
Ale wracam.
Dlaczego?

Bo nie schudłam, a nawet "na stałe" przytyłam ok.1 kg. Gdyby to były wahania to bym się nie przejmowała. Ale to nie są wahania, tylko stały przyrost. I nie podoba mi się to.
Było 46,5, jest 47,5.

Bo byłam wczoraj u krawcowej (szyję sukienkę, znalazłam perfekcyjną, ale nie było rozmiaru, więc szyję). Mam 67 cm w talii, miałam 65. Co prawda krawcowa mierzyła na "luzie", a ja raczej ciasno i bez ubrania, ale to i tak max 0,5 cm różnicy.

Bo za miesiąc mam studniówkę i chcę wyglądać idealnie. Chcę, żeby na przymiarce sukienki (29 grudnia) okazało się, że trzeba ją zwęzić, bo jest za szeroka.

Bo dalej kusi mnie mój pierwszy cel, który chciałam osiągnąć.

Pieprzone 45 kg.

Wiecie, z jednej strony, gdy patrzę w lustro, widzę, że jestem szczupła, że wyglądam dobrze. Patrzę na wagę, liczę BMI i widzę, że jest w dolnych granicach normy.
Ale kiedy patrzę w dół na swoje ciało, widzę, że wyglądam jak szynka. Gruba, różowa szynka.

Chcę to zmienić.

Więc wracam.

Mam nadzieję, że nie na dobre...

Trzymajcie się, tak piękne, jak jesteście :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz